Diabelska Alternatywa - Forsyth Frederick
Ознакомительная версия. Доступно 22 страниц из 108
Na parkingu przed hotelem “Mozajskij”, obok ronda zamykajacego Prospekt Kutuzowa, bylo niewiele samochodow, a niemal wszystkie ciemne i puste – z wyjatkiem dwoch. Siedzacy w jednym z nich Munro dostrzegl nagle, jak inny samochod zapalil na chwile swiatla i natychmiast je zgasil. Wysiadl ze swojego wozu i poszedl szybko w tamta strone. Kiedy znalazl sie na fotelu pasazera obok Walentyny, zauwazyl w jej oczach przestrach.
– Co sie stalo? Dlaczego dzwoniles do mnie do domu? Na pewno odnotowali ten telefon.
Otoczyl ja ramieniem i mimo grubego palta, jakie miala na sobie, poczul, ze Walentyna drzy.
– Dzwonilem z budki, a zreszta to nie ja – probowal zazartowac. – To tylko jakis Grigorij przepraszal, ze nie przyjdzie na kolacje. Nie beda nic podejrzewac.
– O drugiej w nocy nikt nie dzwoni w takiej sprawie – uciela. – A w dodatku rejonowy widzial, jak wyjezdzalam. Na pewno doniesie.
– Wybacz mi, kochanie… widzisz…
Szybko opowiedzial jej o wizycie ambasadora Kirowa u Matthewsa; o tym, jak to trafilo do Londynu, a dalej do niego; jak wreszcie zazadali, by sprobowal dowiedziec sie, dlaczego Kreml tak twardo stawia sprawe Miszkina i Lazariewa.
– Nie wiem – odparla krotko. – I nic nie przychodzi mi do glowy. Moze dlatego, ze zamordowali kapitana Rudenke? Ten czlowiek mial zone i dzieci…
– Daj spokoj, Walu, przeciez wiemy, o czym sie przez te dziesiec miesiecy mowilo w Biurze. Traktat Dublinski to dla was sprawa zycia i smierci. Czy Rudin ryzykowalby jego utrate dla zemsty na dwoch ludziach?
– Na razie jeszcze go nie zerwal… Moze chce tylko narazic Zachod na koszty. Nawet jesli statek wyleci w powietrze, poradzicie sobie. Tyle ze bedzie to kosztowalo. Ale Zachod na to stac, Zachod jest bogaty…
– Jak mozesz, Walentyno? Na tym statku jest dwudziestu dziewieciu marynarzy. Oni tez maja zony i dzieci. Zycie tych ludzi za przetrzymanie w wiezieniu dwoch… Nie, musi byc jakis inny, znacznie wazniejszy powod.
– Nie wiem – powtorzyla. – Nie wspominali o tym na zebraniach Biura. Przeciez wiesz.
Munro wpatrywal sie bezradnie w przednia szybe. Na przekor wszystkiemu gdzies w glebi duszy zywil nadzieje, ze ona zna odpowiedz na pytanie Waszyngtonu, ze moze podsluchala cos na korytarzach Komitetu Centralnego. Teraz zostawalo juz tylko jedno: zapytac ja o to…
Zapytal – a ona patrzyla na niego szeroko rozwartymi oczami, w ktorych prawie nie bylo lez.
– Przeciez obiecali – wyszeptala. – Obiecali, ze za dwa tygodnie zabiora nas, mnie i Sasze, z Rumunii…
– I zlamali slowo – przyznal. – Domagaja sie jeszcze tej jednej przyslugi.
Oparla czolo na dloniach zacisnietych na kierownicy.
– Zlapia mnie… Bardzo sie boje…
– Nie zlapia – probowal ja pocieszyc. – KGB dziala znacznie wolniej, niz sie ludziom zdaje, tym wolniej, im wyzej jest podejrzany. A gdybys zdobyla te informacje dla prezydenta Matthewsa, mysle, ze nasi ludzie mogliby zabrac ciebie i Sasze juz za pare dni, nie za dwa tygodnie. Dlatego blagam, Walentyno, sprobuj. To nasza jedyna szansa, zeby byc razem.
Teraz z kolei ona dlugo wpatrywala sie w ciemnosc za szyba.
– Bylo dzis wieczor zebranie Biura Politycznego – powiedziala nagle. – Nie znam jeszcze tresci. To nadzwyczajne zebranie, poza zwyklym harmonogramem. Przepisywanie protokolu zacznie sie jutro… to znaczy dzisiaj, o dziesiatej rano. Caly personel musial zrezygnowac z sobotnich wyjazdow, zeby przygotowac to na poniedzialek. Nie wiem, moze mowili wlasnie o tym.
– Czy mozesz tam wejsc, przejrzec notatki, posluchac tasm?
– W srodku nocy? Co ja im powiem? Ze po co przyszlam?
– Och, cokolwiek. Powiedz na przyklad, ze chcesz wczesniej zaczac i wczesniej skonczyc, zeby moc wyjechac poza miasto.
– Sprobuje – odpowiedziala po dlugim namysle. – Sprobuje. Ale zrobie to tylko dla ciebie, nie dla tych oszustow z Londynu.
– Ja… znam troche tych z Londynu, nie sa az tak zli – probowal niesmialo bronic swoich szefow Munro i z przekonaniem dodal: – Na pewno zabiora ciebie i Sasze, jesli jeszcze ten jeden raz im pomozesz. To juz ostatnie ryzyko, naprawde ostatnie.
Zdawalo sie, ze go nie slyszy. Nagle jakby zapomniala o swoim leku przed KGB, o niebezpieczenstwie, na jakie sie naraza, o strasznych konsekwencjach wpadki. Kiedy sie znowu odezwala, w jej glosie nie bylo juz drzenia.
– Znasz magazyn “Dietskij Mir”?… Stoisko z gumowymi zabawkami, o dziesiatej rano.
Stal na czarnym asfalcie i patrzyl, jak oddalaja sie tylne swiatla jej samochodu. A wiec zrobil to. Rozkazali mu, a on to wykonal. Coz, status dyplomaty chronil go przeciez przed Lubianka. W najgorszym razie Dymitr Rykow wezwie brytyjskiego ambasadora na dywanik, wyrazi “stanowczy protest” i uzna Adama Munro za persona non grata. Ale Walentyna? Walentyna jedzie teraz prosto do tajnych archiwow i nie chroni jej nawet zwykly pretekst normalnej obecnosci w swoim miejscu pracy. Spojrzal na zegarek: jeszcze siedem godzin. Siedem godzin sciskajacych zoladek i szarpiacych do bolu nerwy.
Podobnie jak Munro, starszy wachmistrz Ludwig Jahn z udreka wpatrywal sie tej nocy w czerwone swiatla odjezdzajacego samochodu. Przez otwarta brame wiezienia Tegel patrzyl, jak opancerzona karetka wiezienna unosi Miszkina i Lazariewa i znika za najblizszym zakretem. Ale w odroznieniu od Munro, Jahn nie bedzie juz na nic w napieciu czekal, nie bedzie nerwowo liczyl godzin i minut. Dla niego czekanie sie skonczylo.
Poszedl wolno do swego pokoju na pierwszym pietrze i starannie zamknal drzwi. Przez chwile stal przy otwartym oknie, potem zamachnal sie i cisnal daleko w ciemnosc rurke z cyjankiem. Byl tegi, nieruchawy – latwo uwierza w zawal serca, jesli tylko nie bedzie zadnych sladow.
Wychylil sie mocno przez okno. Myslal o swoich bratankach za murem berlinskim, przypomnial sobie ich rozesmiane twarze, kiedy wujaszek Ludo przyniosl – Boze, to ledwie trzy miesiace temu! – podarki swiateczne. Zamknal oczy, podniosl do twarzy drugi pistolet gazowy i nacisnal spust.
Bol uderzyl w jego pluca ciezkim mlotem. Mordercza rurka, wypuszczona ze slabnacej dloni, spadla na ulice z cichym brzekiem. Jahn osunal sie, uderzyl broda o parapet i runal na plecy na podloge pokoju. Kiedy znajda go koledzy, pomysla, ze otworzyl okno, gdy poczul pierwszy atak bolu. Tylko pulkownik Kukuszkin bedzie znal prawde; ale to nie bedzie juz mialo zadnego znaczenia.
Wybila polnoc. Granie kurantow przytlumil halas przejezdzajacej ciezarowki. Ciezkie kola zmiazdzyly lezaca w rynsztoku niewielka czarna rurke.
Afera “Freyi” miala juz swoja pierwsza smiertelna ofiare.
Ознакомительная версия. Доступно 22 страниц из 108
Похожие книги на "Diabelska Alternatywa", Forsyth Frederick
Forsyth Frederick читать все книги автора по порядку
Forsyth Frederick - все книги автора в одном месте читать по порядку полные версии на сайте онлайн библиотеки mir-knigi.info.