Tajemnica Bezglowego Konia - Hitchcock Alfred
Opowiedzieli pokrotce o odkryciu starej mapy, dotarciu do Zamku Kondora i o swych poszukiwaniach na wzgorzu w poblizu tamy. Poczatkowo oczy Pica zapalily sie, ale w miare jak sluchal, gasly powoli.
– Co nam przyjdzie ze znalezienia Zamku Kondora? Nic! Ani o cal nie posuneliscie sie naprzod.
– Nie, to nieprawda – zaprotestowal Bob – zrobilismy bardzo wazne odkrycie.
– Jakie, Bob? – zapytal Pico.
– Ze don Sebastian istotnie chcial ukryc miecz dla swego syna Josego! Zamek Kondora jest zaznaczony tylko na bardzo starej mapie. Nie ma nic wspolnego z miejscem, gdzie przebywal wtedy don Sebastian, a wiec umieszczenie go w liscie ma sens jedynie jako znak. Znak mowiacy Josemu, gdzie ma czegos szukac, a jedynym przedmiotem wartym tego calego zachodu byl miecz Cortesa!
– Byc moze – powiedzial Pico. – Wciaz jednak…
Urwal na widok dwoch pojazdow, skrecajacych ostro na podworze hacjendy. Pierwszy wjechal woz Norrisa, za nim samochod szeryfa. Cody i Chudy wyskoczyli na podworze.
– Tu jest! – krzyknal Cody.
– Nie dajcie mu uciec! – wtorowal mu Chudy.
Szeryf wysiadl z samochodu.
– Mowilem wam, zebyscie to zostawili mnie. Nie ucieknie.
Szeryf trzymal znana juz chlopcom papierowa torbe. Podszedl niespiesznie do Pica.
– Pico, musze cie zapytac, gdzie byles w dniu pozaru lesnego poszycia.
– Gdzie bylem? – zmarszczyl czolo Pico. – Jak wiesz, bylem przy pozarze. Wczesniej bylem z Diegiem w szkole w Rocky Beach.
– Tak, widziano cie tam. To bylo kolo trzeciej po poludniu. Gdzie byles przedtem?
– Przedtem? Na ranczu. O co wlasciwie chodzi, szeryfie?
– Dowiedzielismy sie, co wywolalo pozar. Ktos rozpalil ognisko na ranczu Norrisow, grubo przed trzecia. Nie wolno tego robic o tej porze roku, przy tym ognisko nie zostalo nalezycie wygaszone. Plot Norrisow byl zlamany i…
– Znalezlismy slady twoich koni! – wybuchnal Cody.
– Poszedles za nimi i wznieciles pozar! – wrzasnal Chudy.
Pico odpowiedzial chlodno:
– Jesli wasz plot jest polamany i nasze konie przechodza na wasza ziemie, idziemy po nie. Tak postepuja dobrzy sasiedzi. Ale ja i moi przyjaciele nie rozpalamy bezprawnie ognisk!
Szeryf otworzyl papierowa torbe i wyjal z niej plaskie, czarne sombrero ze srebrnymi muszelkami.
– Rozpoznajesz ten kapelusz, Pico? – zapytal.
– Oczywiscie, jest moj. Obawialem sie, ze splonal w pozarze. Ciesze sie…
– Chciales powiedziec, ze miales nadzieje, ze splonal – wtracil sie Cody.
– Powiedzialem to, co chcialem powiedziec, panie Cody. Zrozumiano? – oczy Pica zaplonely, gdy spojrzal na grubego rzadce.
– Pico, kiedy zgubiles kapelusz? – zapytal szeryf.
– Kiedy? – Pico zastanowil sie chwile. – Przy pozarze, przypuszczam. Ja…
– Nie – powiedzial szeryf. – Przy pozarze nie miales kapelusza. Pamietam. Strazacy, ktorych pytalem, tez to pamietaja.
– Wobec tego nie wiem, kiedy go zgubilem.
– Pico, ten kapelusz zostal znaleziony obok ogniska, ktore wywolalo pozar.
– Wiec dlaczego sie nie spalil?
– Pozar poszedl w przeciwna strone. Ten kapelusz lezal na niespalonym gruncie, w poblizu ogniska.
Zapadla cisza. Szeryf westchnal.
– Bede musial cie aresztowac, Pico.
Diego podniosl krzyk, ale Pico go uciszyl. Skinal szeryfowi glowa.
– Musisz robic, co do ciebie nalezy, szeryfie – powiedzial spokojnie i odszedl w strone samochodu szeryfa. – Zawiadom natychmiast don Emiliana – krzyknal do Diega.
– Wy dwaj musicie pojechac zlozyc zeznania – zwrocil sie szeryf do Cody’ego i Chudego.
– Oczywiscie! – odpowiedzial Cody.
– Z przyjemnoscia – dodal Chudy. Rozesmial sie w twarz chlopcom i poszedl z Codym do ich wozu.
Detektywi i Diego patrzyli w oslupieniu za odjezdzajacymi samochodami. Diego mial lzy w oczach, gdy sie odezwal:
– Pico nie mogl wzniecic ognia!
– Nie, oczywiscie, ze nie – powiedzial Bob. – Cos sie nie zgadza w opowiesci szeryfa, ale jeszcze nie wiem co. Wiem, ze widzialem przedtem ten kapelusz. Ale kiedy i gdzie? Och, ze tez nie bylo z nami Jupitera!
Pete westchnal rozgoryczony.
– No, mamy teraz dwa problemy do rozwiazania. Musimy znalezc miecz Cortesa i trzeba uwolnic Pica!
Rozdzial 10. Nowe domysly
Diego odjechal do Emiliana Paza, a Bob i Pete pospieszyli z powrotem do Rocky Beach. Przez reszte dnia dwaj detektywi starali sie dodzwonic do Jupitera, ale u Jonesow nikt nie odpowiadal. Tak jak przewidywal Jupiter, urodziny dziadka przeciagnely sie do pozna. Bob i Pete zaniechali w koncu usilowan i poszli spac.
Nastepnego rana, gdy Bob zszedl na dol na sniadanie, jego tato podniosl wzrok znad gazety.
– Widze, ze twoj przyjaciel Pico Alvaro zostal aresztowany pod zarzutem wzniecenia pozaru – powiedzial. – To bardzo powazne oskarzenie, Bob. Dziwie sie. Alvaro jest doswiadczonym ranczerem i nie powinien byl popelnic takiego bledu.
– Nie zrobil tego, tato! Jestesmy pewni, ze szeryf sie myli albo ktos upozorowal wine Pica, i udowodnimy to!
– Mam nadzieje, synu – powiedzial pan Andrews.
Bob spalaszowal szybko sniadanie i zatelefonowal do Jupitera, aby zlozyc mu relacje z wczorajszych zajsc. Jupitera zirytowala wiadomosc o aresztowaniu Pica.
– To oczywiste, ze Pico nie wzniecil pozaru, i powinniscie wiedziec dlaczego! Ty sam, Bob, mogles powstrzymac szeryfa. Czy ty nic nie pamietasz? Przeciez widzielismy kapelusz Pica. – Jupiter byl w zlym humorze, bo ominely go wszystkie emocje.
– O, bardzo dziekuje – Bob czul sie urazony. – Po prostu nie posiadam twojej fotograficznej pamieci. Kiedy wiec widzielismy ten kapelusz?
– Ach, powiem ci w szkole – uslyszal denerwujaca odpowiedz.
– Swietnie – powiedzial i trzasnal sluchawka. Mial teraz rownie zly humor jak Jupe.
Lecz przez caly dzien w szkole detektywi byli zbyt zajeci, by choc odezwac sie do siebie. Bob i Jupiter odzyskali jednak dobre humory i pod koniec lekcji byli znow przyjaciolmi. Lekcje skonczyly sie wczesniej, chlopcom zostala wiec wiekszosc popoludnia na kontynuowanie sledztwa.
– Czy ktos widzial dzis Diega? – zapytal Jupiter, gdy w strumieniach deszczu jechali rowerami do skladu.
– Szukalem go, ale nie widzialem sie z nim. Chyba nie mogl przyjsc dzis do szkoly – odpowiedzial Pete.
Diega rzeczywiscie nie bylo w szkole. Spedzil caly czas z Emilianem Pazem na usilowaniach znalezienia adwokata dla Pica. Kiedy detektywi zajechali do skladu, czekal na nich pod Kwatera Glowna. Gdy tylko znalezli sie wewnatrz przyczepy, opowiedzial im, co zaszlo.
– Nie stac nas na prywatnego adwokata, wiec zwrocilismy sie o pomoc do Publicznego Biura Obroncow. Powiedzieli, ze sprawa nie wyglada dobrze dla Pica.
– Wiemy, ze tego nie zrobil – powiedzial ze zloscia Bob.
– Ale jak to udowodnimy? – Diego mial lzy w oczach. – Jak ocalimy teraz nasza ziemie? Pico nic nie moze zrobic, bedac w wiezieniu, i nie mamy pieniedzy na kaucje.
– Co to jest kaucja? – zapytal Pete.
– To pieniadze, ktore zostawiasz w sadzie jako gwarancje, ze stawisz sie na rozprawe, jesli do czasu tej rozprawy zwolnia cie z wiezienia – wyjasnil Jupiter. – Jesli zaplacisz kaucje, nie musisz czekac w wiezieniu na przesluchanie albo rozpoczecie rozprawy.
– Sedzia ustalil wysokosc kaucji dla Pica na piec tysiecy dolarow – powiedzial Diego.
– Piec tysiecy dolarow! – wykrzyknal Pete. – Prawie nikt nie ma tyle pieniedzy!
– Nie musisz wplacic calej sumy w gotowce – tlumaczyl Jupiter. – Tylko okolo dziesieciu procent. Za reszte mozesz zastawic nieruchomosc, na przyklad dom. Ale jesli nie stawisz sie na czas w sadzie, sad zatrzymuje twoje pieniadze i nieruchomosci. Jesli stawisz sie, dostaniesz z powrotem cala kaucje. Wiekszosc ludzi sie stawia, nie chcac popasc w jeszcze wieksze klopoty.
Diego skinal glowa.
– Pico by sie stawil. Jest zbyt dumny, zeby uciekac. Ale i tak nie mamy na kaucje, ani pieciuset dolarow, ktorych zazadal sedzia, ani domu pod zastaw za reszte.
Похожие книги на "Tajemnica Bezglowego Konia", Hitchcock Alfred
Hitchcock Alfred читать все книги автора по порядку
Hitchcock Alfred - все книги автора в одном месте читать по порядку полные версии на сайте онлайн библиотеки mir-knigi.info.