Skandalistka - Cornick Nicola
– Panie Davencourt – powiedziala tak cierpliwie, jak byla w stanie – nie sprawia pan na mnie wrazenia nierozgarnietego.
wiec powtorze to tylko raz. Panskie podejrzenia co do mnie sa calkowicie bezpodstawne. Nie zamierzalam popsuc slubu panskiej kuzynki, a tym bardziej zatrzymac Brookesa dla siebie. Po co mialabym to robic, skoro wykorzystalam caly jego potencjal. Zapewniam pana, ze nie chcialabym go, nawet gdyby byl ze zlota!
Przelotny usmiech w oczach Martina Davencourta zniknal rownie szybko, jak sie pojawil.
– Ale przeciez byl pani kochankiem.
– Nie byl. A nawet gdyby, nie upadlam az tak nisko, zeby zepsuc dzien zaslubin panskiej kuzynki.
– Nie? – Martin wygladal na zamyslonego. – Milosc moze prowadzic do najdziwniejszych zachowan.
– Wiem o tym. Mam watpliwosci, czy pan to wie, panie Davencourt. Nie wydaje mi sie prawdopodobne, ze sie pan kiedykolwiek zakochal. Pewnie uznal pan to za zbyt niebezpieczne.
Martin rozesmial sie.
– Myli sie pani, lady Juliano. Wszyscy mlodzi mezczyzni w jakims momencie sie zakochuja.
– Ale nie wtedy, gdy osiagaja wiek dojrzaly? – Zrobila mine. – Wydaje mi sie, ze pan jest za stary na takie rzeczy.
– Wlasnie, lady Juliano. To prawda, nie zywilem szczegolnych uczuc do zadnej damy od wielu lat. Ale mowilismy o pani bylych kochankach, nie moich.
– Nie, nie mowilismy – burknela Miana. – Nie mam ochoty opowiadac panu historii swego zycia ani roztrzasac z panem kwestii moralnosci. Uwazam, ze mezczyzni sa w tej sprawie wyjatkowymi hipokrytami.
– Doprawdy? Chce pani powiedziec, ze nie podoba sie pani podwojna moralnosc, z ktora tak czesto mamy do czynienia?
– Oczywiscie, ze nie! Jaka rozsadna kobieta moglaby sie z tym zgodzic? Z zasada, ktora glosi, ze mezczyzna moze zachowywac sie jak rozpustnik i nikt go za to nie potepi, a jesli kobieta robi to samo, nazywa sieja dziwka. Musial to wymyslic mezczyzna, chyba sie pan ze mna zgodzi? Martin rozesmial sie.
– Niesprawiedliwe, przyznaje, ale wielu ludzi, kobiet i mezczyzn, w to wierzy.
– Zdaje sobie z tego sprawe. – Juliana wzruszyla ramionami. – Zmienmy temat, bo obawiam sie, ze wpadne w gniew.
– No dobrze. Wrocmy do sprawy, o ktorej rozmawialismy. – Martin westchnal. – Skoro zle odczytalem pani zamiary, w takim razie przepraszam, lady Juliano. Mialem powody sadzic, ze sie nie myle.
– Chodzi panu o absurdalne przypuszczenia – skorygowala Miana.
– Nie takie absurdalne. Nie po pani zachowaniu wczorajszego wieczoru.
– Chcialabym, zeby przestal pan do tego wracac! – Miana byla naprawde poirytowana. – Wczorajszy wieczor mial byc zartem. A co do moich lez na slubie, jesli pan podejrzewa, ze oszukuje pana co do tego kataru siennego… w takim razie prosze podejsc do mnie z wazonem roz stojacym na kominku. Bede kichala tak dlugo, ile bedzie trzeba, zeby pana przekonac. – Odstawila kieliszek i wstala. – Uwazam, ze wyczerpalismy ten temat, panie Davencourt. Panskie towarzystwo mnie znudzilo, to pewne. Zakladam, ze jestem wolna i moge sobie pojsc?
Martin nieznacznie skinal glowa.
– Naturalnie.
– Nie boi sie pan, ze udam sie na weselne sniadanie i wywolam skandal?
– Nie przypuszczam. Powiedziala pani, ze nie Mala pani takiego zamiaru, a ja pani wierze.
Ozieble sklonila glowe.
– Dziekuje. W takim razie byloby milo, gdyby postaral sie pan o powoz. Tyle przynajmniej moze pan dla mnie zrobic.
Martin zerwal sie z miejsca.
– Zaraz kaze zaprzac powoz dla pani. Podszedl blizej i przez chwile patrzyl jej w twarz.
– Katar sienny – powiedzial powoli. – Kiedy zobaczylem pania w kosciele, dalbym sobie uciac glowe, ze pani placze.
Uniosl reke i kciukiem delikatnie starl slad lez z jej policzka. Poczula, jak serce jej zamiera.
Andrew Brookes nie jest wart niczyich lez – burknela. Reka Martina opadla. Cofnal sie o krok. Juliana poczula ulge. Przez chwile byla calkiem bezbronna.
– Podzielam pani opinie o Brookesie, lady Juliano – przyznal – ale chcialbym, zeby Eustacia byla szczesliwa. Byloby straszne, gdyby tak szybko sie rozczarowala.
– Stanie sie to wczesniej czy pozniej – zauwazyla Juliana, kierujac sie do drzwi – a pan bylby naiwny, gdyby myslal inaczej. Andrew Brookes nie potrafi dochowac wiernosci.
Martin skrzywil sie.
– Sklaniam glowe przed pani niezwykla znajomoscia meskiej natury, lady Juliano. Przemawia przez pania cynizm. Czy pani zdaniem wszyscy mezczyzni sa niewierni?
Juliana zawahala sie i nie odpowiedziala twierdzaco. W Martinie Davencourcie bylo cos takiego, co wydawalo sie wymagac bezwzglednej uczciwosci. To ja niepokoilo.
– Nie – odparla powoli. – Wierze, ze kiedy mezczyzna naprawde kocha, potrafi byc wierny. Ale niektorzy mezczyzni nie sa zdolni do milosci ani wiernosci, a Brookes do nich nalezy.
– Slyszalem, ze to pani ulubiony typ. Brookes, Colling, Massingham.
– Nie wybieram mezczyzn z powodu ich wiernosci, panie Davencourt. Co za dziwaczne spostrzezenie! Wybieram ich ze wzgledu na ich walory rozrywkowe.
– Rozumiem – powiedzial Martin z gryzaca ironia. – W ta kim razie nie bede pani dluzej zatrzymywal. Nie wyobrazam sobie, ze w tym domu znajdzie pani to, czego pani szuka.
Juliana skrzywila sie.
– Nie, ja tez nie. – Po chwili milczenia podjela: – Pewnie juz jest po slubie.
– Na pewno. – Martin zerknal na zloty zegar na kominku. – Zaluje pani, ze pozwolila Andrew Brookesowi odejsc, lady Juliano?
– Nie – odparla grzecznie. – Chodzilo mi tylko o panska siostre Daisy. To byla ta mala druhna, zdaje sie? Bedzie sie martwila, gdzie pan sie podzial.
Nastapila pauza. Przez chwile Juliana widziala zdziwienie w oczach Martina, zupelnie jakby go zaskoczyla.
– Moja siostra Araminta zaopiekuje sie Daisy i pozostalymi dziewczynkami – wyjasnil. – Poza tym Daisy jest tak zachwycona rola druhny, ze na pewno nie bedzie jej mnie brakowalo.
– Watpie. – Poczula lekkie uklucie w sercu na mysl o Daisy Davencourt. – Zapewniam pana, ze dzieci zauwazaja takie rzeczy.
Zdala sobie sprawe, ze zabrzmialo to smutniej, nizby chciala. Martin wciaz przygladal sie jej z zaduma w oczach. To spojrzenie dzialalo jej na nerwy. Usmiechnela sie do niego promiennie.
– Jesli mi pan wybaczy, sir, juz pojde. Jeszcze tyle malzenstw do rozbicia, rozumie pan! Nie moge sobie pozwolic na marnowanie czasu. Chociaz… – w jej glosie pojawil sie cieplejszy ton, bo uderzyla ja pewna mysl. – Moze uda mi sie jeszcze pogorszyc moja reputacje, jesli wszyscy sie dowiedza, ze porwal mnie pan prosto ze slubu. Tak, tak zrobie, podsyce plotki. Ogarnela nas dzika namietnosc i nie moglismy sie jej oprzec.
– Lady Juliano – powiedzial Martin stanowczo – jesli uslysze, ze rozglasza pani te historie, zaprzecze wszystkiemu publicznie.
Juliana otworzyla szeroko oczy.
– Ale to przeciez panska wina, panie Davencourt! Wszystko przez te panskie smieszne podejrzenia. Wiekszosc mlodych dam wykorzystaloby takie porwanie, by zmusic pana do slubu.
Zadrgal mu kacik ust.
– Posuwa sie pani za daleko, lady Juliano. Nawet przez chwile nie potrafie sobie wyobrazic, ze chcialaby mnie pani poslubic.
– Nie, naturalnie, ze nie. Ale moze pan dla mnie zrobic przynajmniej tyle: pozwolic mi to wykorzystac dla pogorszenia mojej reputacji.
– Nie ma mowy. Juliana nadasala sie.
– Och, pan jest taki sztywny. Ale sadze, ze pod jednym wzgledem ma pan racje – nikt nawet za sto lat by nie uwierzyl, ze mogl mi sie pan spodobac.
Patrzyli na siebie przez dluga chwile, ale zanim Martin zdolal odpowiedziec, dobiegly do nich czyjes glosy i odglos krokow na wylozonej marmurowymi plytkami posadzce holu. Drzwi otworzyly sie gwaltownie i do salonu wtargnal jakis dzentelmen.
– Martinie, bylem… – Raptownie przerwal. – Bardzo przepraszam. Myslalem, ze bedziesz na slubie, a kiedy Liddington powiedzial, ze jestes w domu, nie przyszlo mi do glowy, ze masz goscia.
– Bylem na slubie i mam goscia. – Martin usmiechnal sie lekko. – Lady Juliano, pozwoli pani sobie przedstawic mego brata Brandona? Brandonie, oto lady Juliana Myfleet.
Brandon spojrzal na starszego brata z niebotycznym zdziwieniem, ktore przeszlo w szelmowskie rozbawienie, kiedy podszedl blizej, by ucalowac dlon Juliany.
– Bardzo mi milo pania poznac, lady Juliano – powiedzial.
Juliana zauwazyla, ze Martin zmarszczyl czolo, totez rozmyslnie powitala Brandona znacznie serdeczniej, niz z poczatku zamierzala. Przypuszczala, ze przyrodni brat Martina nie ma wiecej niz dwadziescia dwa lata, a na dodatek cechowala go werwa i wdziek, ktorych braklo Martinowi. Brandonowi Davencourtowi bardzo trudno byloby sie oprzec i wiekszosc dam prawdopodobnie nawet tego nie probowala. Temperament Martina sprawial wrazenie celowo wzietego w ryzy i trzymanego pod kontrola, za to Brandona lsnil pelnym blaskiem.
Mlodzieniec sklonil sie z niewymuszonym wdziekiem i wpatrzyl sie w nia ze szczerym podziwem w blekitnych oczach. Nie mialem pojecia, ze zna pani Martina, lady Juliano. Miana spojrzala kpiaco na Martina, co skwitowal szczegolnie dretwa mina, nawet jak na niego.
– Nie znamy sie zbyt dobrze, panie Davencourt. Zawarlismy znajomosc jako dzieci, a wczoraj widzielismy sie po raz pierwszy po szesnastu latach.
– To wspaniale, ze sie znacie – ucieszyl sie Brandon, patrzac na nia rozesmianymi oczami. – Od wielu miesiecy chcialem pania poznac, lady Juliano.
– Powinien pan po prostu podejsc i przedstawic sie – odparla slodko. Katem oka obserwowala Martina, totez nie uszlo jej uwagi pelne dezaprobaty spojrzenie, ktorym ja obrzucil. – Uwielbiam poznawac przystojnych mlodych mezczyzn.
Brandon rozesmial sie, a Martin znaczaco odchrzaknal.
– Lady Miana wlasnie wychodzila.
Drzwi sie otworzyly i wszedl kamerdyner w liberii.
– Jest tu pastor Edward Ashwick, panie Davencourt. Mowi, ze przybyl odprowadzic lady Juliane Myfleet do domu.
Juliana pozwolila sobie na usmieszek zadowolenia.
Похожие книги на "Skandalistka", Cornick Nicola
Cornick Nicola читать все книги автора по порядку
Cornick Nicola - все книги автора в одном месте читать по порядку полные версии на сайте онлайн библиотеки mir-knigi.info.